sobota, 20 września 2008

Krzyż.






,,Twoje życie szybko płynie:

szkoła, kościół, obowiązki,

potem praca i przyjemność i impreza są koledzy.

Ile trzeba na autobus, no, bo prawka jeszcze nie ma,

a na nogach, żeby chodzić bardzo dużo czasu trzeba...

Moja matka mnie nie kocha, tak przynajmniej sąd określił.

Ojciec kocha, to się zgodził, tylko, że go nigdy nie ma.

Dobrotliwa stara babcia, to osoba jest jedyna,

która słucha czasami, wtedy, kiedy w domu jestem.


Boże mój, Boże mój... szukam Ciebie...

Boże mój, Boże mój... szukam Ciebie!


Ten pęd życia mnie zabija - skarb miłości, której nie ma,

krąży we mnie tylko pustka, więc powoli tracę sens.

Szukam Ciebie mój jedyny, przyjdź i zabierz mnie stąd proszę,

mam już dosyć tej udręki, usłysz, proszę moje modły!


Boże mój, Boże mój... szukam Ciebie...

Boże mój, Boże mój... szukam Ciebie!


Moje ciało tęskni za Tobą, jak zeschła ziemia łaknąca wody,

wpatruję się w Ciebie w świątyni, szukam Cię!!!"


Tak szukam Cię.. w chwilach chociażby takich jak dziś. Kiedy zobaczyłam pierwszy raz tak napitego człowieka. Mojego ojca. Normą dla mnie było widzieć go pod wpływem alkoholu..zataczającego się..ale dziś ten widok był nieco inny. Człowiek ten nie był w stanie wejść do domu.. wywrócił się niejednokrotnie na schodach..Szedł tylko z pomocą mamy, która wprowadziła go do domu..ledwo się rozebrał i poszedł spać..

Jak się obudzi znów będzie daj mi na to ,na tamto.. nie zdąży wytrzeźwieć, a znów przyjdzie napity.. Chwilami mam już dość..ale staram się już to przemilczeć.. przemodlić..chociaż często zdarza mi się krzyczeć.. wiem,że tym nic nie osiągnę, a jedynie oczyszczę się z moich wewnętrznych "ciężarów"..myśli..

Nie raz mówię..Panie Jezu.. po co to?dlaczego my..dlaczego on..

Ale po pewnym czasie widzę, że takie cierpienie ma mnie wzmocnić.. ma we mnie zbudować mocnego człowieka, mocną kobietę..wierzę w To.. że się coś zmieni.. a jak nie to ma to SENS.. po prostu..

Chciałabym tylko mu pomóc..


czwartek, 18 września 2008


"Ja wiem, że do Ciebie przyjdzie dzień,
Dzień, który wzbudzi w Tobie moc..
To wszystko co dzieje się jest
Tutaj prawdopodobnie po to żebyś czuł to.."


Dziś dzień minął standardowo.. Pobudka o 6 rano, szkoła.. stres.. przeziębienie,powrót do domu.
Zjadłam obiad i tu nie co inny rozkład jazdy niż poprzednimi dniami. Razem z Olą i Magdą wypad na miasto, po prezent dla pewnego chłopaka;D Prezent jakoś udało nam się wybrać, zabawny i miejmy nadzieję solenizant ucieszy się z niego;p
Potem pobyt u cioci, pogaduchy no i w końcu pojawiam się w domu. Nie chce myśleć co mnie jeszcze czeka.. bowiem książki patrzą na mnie od dłuższego czasu..

Starałam się wejść z uśmiechem w nowy dzień wierząc, że wszystko co dzieje się wokół ma jakiś sens. Zaliczona kolejna kłótnia z pijanym ojcem, ale jestem do tego przyzwyczajona.. Do obwiniania mnie i mamy o to, że to my jesteśmy najgorsze.. że on chce dobrze, a z nami nie da się dojść do porozumienia..
Bo u niego jest tylko "daj", nigdy nie ma "proszę, to dla Ciebie". Ciągle czegoś wymaga.. i nie dostrzega tego, że pogłębia się w Tym nałogu. Nie raz już nie wiem jak mam postępować. Czy Krzykiem, czy Płaczem .. jak mam zachowywać się w stosunku do niego. Staram się być twarda, jednak mam dni słabości, kiedy widzę, jak mi obiecuje" Dobrze nie będę pił", a na drugi dzień, kiedy przyjeżdża do mnie przyjaciółka.. on przychodzi nachlany.. i jeszcze nie widzi sam tego jak wygląda.. wchodzi do pokoju i jak gdyby nigdy nic się wita i wali jakieś głupie teksty.. Po co TO?!

Kurde wiem .. wiem że modlitwa jest najważniejsza.. wiara w cud. Mam wokół siebie przyjaciół, osoby które znają moją sytuacje.. ja już jestem przyzwyczajona do sytuacji dziejących się co dzień.. do widoku ojca który po raz kolejny przychodzi nachlany..

Teraz widać jak on coraz bardziej się w tym nałogu pogrąża.. Nie wiem.. nie wiem co mam mu mówić, jak nic do niego nie trafia..

MODLITWA.


"Niech moje milczenie strzeże ofiary Którą składam Tobie Niech cierpienie moje, będzie zakryte"

poniedziałek, 15 września 2008

Dzień zwykły dzień:)


W
stałam zjadłam umyłam się i poszłam do szkoły. Standard. Nie byłam przekonana co do wstawania.. Była 6 godzina i strasznie chciało się jeszcze zamknąć oczy i ich nie otwierać przez następne przypuśćmy 4 godziny. No ale cóż takie życie. Miałam wielkiego stresa jak pomyślałam o biologii. Co prawda uczyłam się z tej całej komórki.. ale to nie moja dziedzina. tak czułam, pani wywołała mnie do odpowiedzi. Poszłam więc i powiedziałam co wiedziałam, ale czułam,że nic z tego tak na prawdę nie rozumiem. Sukces. Jak na razie najwyższa ocena-dostateczny. Idziemy w górę z lekcji na lekcje.
Cóż satysfakcja w miarę osiągnięta. Stres trochę minął. Pozostałe lekcje jakoś przeżyłam, bo najbardziej obawiałam się przed biologią.Rozluźniającymi momentami na szkolnych przerwach były nasze odchyły emocjonalne. Trochę poprawiały humor:D
Zmęczona jakoś dotarłam do domu..posiedziałam przy komputerze, ale zmęczenie dało po sobie znać.. i jeszcze to przeziębienie.
Coś mnie jednak zmuliło.. udałam się więc na popołudniową drzemkę, która trwała do 20;]
A lekcje nie zrobione. Ale czułam, że muszę odespać co nie co. Dzień jakiś dziwny.. pogoda nieciekawa przez co nieciekawe samopoczucie.Jak zwykle jednak mam nadzieję,że jutro będzie lepsze.

A co do wczorajszego dnia.. hmm uczyłam się..potem na 16 poszłam na próbę scholi, no i 18 Msza Święta. Nie wszystko wyszło tak, jakbyśmy tego chcieli, ale na Dziękczynienie pieśń nam się udała.." Powietrzem moim jest"..:) Jakoś stworzył się taki klimat, że nawet my śpiewając( 4 osoby:D)odpłynęliśmy razem z ludźmi w modlitwie. Po Mszy św. standardowo zostaliśmy jeszcze by pośpiewać, ale tym razem nie było to 15 min ale prawie cała godzina:D Potem Tom wpadł na szalony pomysł,żeby pójść sobie na kebaba do centrum naszej mieściny:D Klasztorna Squad:
Ola , Ola, Karotka i Tom:D A nauka czekała, ale ją ulaliśmy:D Mówi się-Jak kocha to poczeka:D Najadłam się niesamowicie, spędziłam czas z super ludźmi;p co wpłynęło na mój "za świetny" humor:D Jedzenie liści, udawanie zombi, wampira, albo czepianie się każdego drzewa- to możliwości Oli:D Takiej jej nie chcecie znać:D
Każdy ma swoje dobre i złe dni. Wczoraj był ten dobry dziś... hm nieciekawy.

Ale za te dobre jak i te złe powinno się dziękować. Mają one bowiem coś wnieść do naszego życia.. może mają coś zmienić ? sprawić, że nasze życie stanie się o wiele bardziej wartościowsze..? Tak, ale trzeba umieć znaleźć w nich właśnie te ukryte prawdy, którymi powinniśmy żyć. Każdy dzień jest wyjątkowy- Bo TY.. Ja żyjemy:)
Nawet w tych trudnych momentach trzeba sobie uświadamiać, że właśnie to ma nas wzmocnić! nie podłamać.. nie zdołować. To ma SENS. Ojciec alkoholik , rodzice z którymi nie możesz się dogadać..choroba.. Może nie zauważysz niektórych rzeczy, tego sensu tu na ziemi.. ale z pewnością zobaczysz je na własne oczy kiedy Bóg wynagrodzi Ci te wszystkie cierpienia.
Kiedy weźmie Cie w swoje ramiona.. otoczy prawdziwą miłością, której być może nie zaznałeś w swojej rodzinie. W modlitwie też możesz poczuć jego bliskość..ale musisz mu powiedzieć,że chcesz aby Ci pomagał.. proś bo na to ON czeka.. ale wymagaj też od siebie, wymagaj poświęceń.. bo skoro ON się poświęcił.. poświęci dla Ciebie, to Ty też musisz mu pokazać, ze go Kochasz. Przebolej niektóre sytuacje.

U NIEGO BOWIEM OBFITE ODKUPIENIE:)!

Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę; daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.


niedziela, 14 września 2008

Wspomnienia:)

Jakoś wzięło mnie na wspomnienia...Kurde ale jakże one są piękne. Te wakacje przepełnione radością i uśmiechem.. one podtrzymują mnie na duchu w chwilach smutku.


RDM Tuchów!


Ten RDM był inny.. był lepszy.. wyjątkowy. Poczułam jedność, powstały piękne więzi..


A najpiękniejsze chwile spędziłam na codziennej modlitwie porannej- chwila skupienia.. przemyślenia i refleksji nad tym jak muszę dobrze wykorzystać nowy dzień..

Potem wspólny posiłek, czyli śniadanie i codzienne wędrowanie po refektarzu ;p

Wprowadzenie w temat dnia, na którym ruszaliśmy w tany i chwaliliśmy śpiewem i tańcem naszego Pana Odkupiciela!

Spacery po pięknym ogrodzie i podziwianie niespotykanych gatunków roślin ,albo siedzenie na ławeczce i szukanie ciszy:)

Znów wspólny posiłek, praca w grupach na których to dzieliliśmy się naszymi poglądami.. przemyśleniami na dany temat, przy czym kształtowaliśmy swoje zdani oraz poznawaliśmy się nawzajem. Takim miejscem integracji, a może lepiej powiedziane będzie był podział na grupy, które to każdego dnia miały inne zadanie np. zmywanie, serwisowanie, służenie przy Liturgii.

Codzienne spotkania z gośćmi, które nas ubogacały w nowe myśli:) pantomimy przybliżające nam problemy współczesnego człowieka, również tego młodego . Była też chwila rozrywki, a bowiem w Tuchowie miał miejsce koncert braci kleryków WSD z Tuchowa oraz Widowisko Słowno- Muzyczne. Oba te zdarzenia pokazało nam jak wiele można zdziałać wspólnym śpiewem i tańcem.


Można było zająć się też sportem, czyli tym co chłopcy lubią najbardziej- piłką nożną, oraz siatkówką czy tenisem. Można też było zająć się robieniem zdjęć, co sprawiało mi niesamowitą przyjemność i radość przy tym, a to ważne:)Wypady do miasta też były możliwe. Tak szczerze mówiąc to brakowało czasu na odpoczynek bo ciągle coś się działo.

I myślę że to były najpiękniejsze dni w moim życiu. Najpiękniejsza była bowiem chwila spowiedzi..
niesamowitej spowiedzi, która była równocześnie rozmową. Tak bardzo czuło się obecność Chrystusa. Te pojednanie było niesamowitym doświadczeniem, chwilą niesamowitej jedności, bliskości..tak jakby się gadało z przyjacielem. Ten Przyjaciel jest zawsze wierny. Choćbyś został sam na Ziemi On będzie przy Tobie.. choćby wszyscy by się od Ciebie odwrócili On jest przy Twoim boku.. czuwa..A ukoronowaniem pojednania w sakramencie spowiedzi była codzienna Eucharystia:) Wtedy czuje się tą miłość! Jest ona piękna i prawdziwa.. jedyna w swoim rodzaju. Nigdy Cię nie odtrąci, zawsze będzie przy Tobie.. szczególnie w chwilach smutku.. utrapienia.

I znów pojawiał się ten śpiew! Prześladowca;p Potem siedzenie do późnych godzin nawet rannych. Tak żal było pozostawiać dzień w pełni niewykorzystanym. Nocne gry w karty, sesje fotograficzne, gra w mafię- pełna integracja! I te uśmiechy na twarzy, żarty i humor tryskający z każdego ser ducha:) Najwspanialsi ojcowie na ziemi, którzy bardzo często tak wkupiali się w nasze grono, ze nie szło zauważyć ze to ojcowie:)! Dzięki za rozmowy! i za To że jesteście, bo dzięki wam tak bardzo urośliśmy:)!Wy nas zaprowadzil
iście do Niego i chwała Panu za To!



To co powstało na RDMie przetrwało do chwili obecnej. Zyskałam przyjaciół..na których mogę liczyć..którzy spytają jak się miewam, pocieszą..Miałam okazję się z nimi spotkać ponownie ! Po RDMie byłam w Szczecinie gdzie spotkałam się m.in. z Jackiem,Rafałem, Krystianem, Moniką , Misią,Anią, Izą, Kasią,dwoma Michałami:) Spędzaliśmy ze sobą czas na wspólnych rozmowach, spacerach, śpiewach czy na grillu. Potem wspólna Eucharystia(połączenie schol). A do domu wracałam z wielkim bólem..
Ale na tym się nie skończyły wakacje! Wyjazd do Głogowa był niesamowity. Na PKP przywitała nas Elcią i Asia:), a zaraz potem przyjechał o. Paweł z "czerwonym dywanem":D Było zaskoczenie, bo nie podejrzewałam, że wezmą moją prośbę na serio:) Każda chwila spędzona z NIMI była piękna.:) Spotkanie z Agnieszką i Patrycją, z Salcią Martą,Agnieszką ,Gosią.. potem przyjazd Ewci i Wacka z Gliwic i stres powiązany z czekaniem na przyjazd pociągu i wreszcie radość,bo znów spotkało się osoby za którymi się tęskniło:) Poznałam też nowe osoby takie jak Krzysiu, Adam, Marcin, Maciek. Seanse filmowe.. ponownie spacery( nawet do 4 rano,a potem na mszę na 8:D:) ,obżeranie się niezdrowymi fastfoodami, czy grillowanie.. żarty, telefonowanie.. scrabble..karty..:) Zwykłe dni?? , nie bo z jakimi osobami!Pośród był ON więc musiały być to niezwykłe dni!:)

Te dni mogły trwać dłużej.. tak bardzo się tego chciało! Te dni zmusiły do refleksji.. warto żyć dla takich chwil! I choć dzieli nas odległość to wiem ,że to, że ich spotkałam nie było przypadkiem!:) Szef wie kurka co robi!:)




A dziś mi zostało patrzeć na te zdjęcia, które przywiozłam ze sobą do SZCZECINKA..Patrzeć z wielką radością..:)I chociaż nauka męczy.. wszystkie codzienne sprawy też nie raz przerastają.. wiem, że są osoby które mnie rozumieją:)


a pozostawiając te wspomnienia w sercu widzę,że muszę żyć teraźniejszością, czyli wziąć się do roboty(lekcje):D O 16 próba na mszę, a o 18 sama msza:)


"Moje ciało tęskni za Tobą, jak zeschła ziemia łaknąca wody,wpatruję się w Ciebie w świątyni, szukam Cię!!!".