piątek, 11 marca 2011

To wołanie.


Ty opiekowałeś się mną jeszcze przed powstaniem świata, zanim stała się światłość i dzień, będące wrogiem ciemności.
To Ty stworzyłeś mnie w łonie mej matki.
Ty chciałeś abym znalazła się w tym miejscu i czasie, dając mi tym samym jakąś misję do wypełnienia.
A kiedy przyszłam na ten świat dałeś mi dobrą rodzinę, może nie najlepszą.. ale to mało istotne, bo żyję!
Teraz przenikasz mnie, znasz mnie doskonale.. Żaden ziemski przyjaciel nie zna mnie tak, jak Ty mnie znasz. Wiesz kiedy wstaję i kiedy siadam, Nim wypowiem słowo, Ty znasz całe zdanie .
Znasz także moje działanie, zanim się jego podejmę, zanim o nim pomyślę.

Są jednak chwilę kiedy czuję się opuszczona, kiedy nie czuję Twojej obecności.
Pojawia się pustka, niemoc.
W takich chwilach pojawia się w mej głowie i sercu Twoje wołanie: " Wróć!".
To ja tak często odchodzę, Ty po prostu milczysz.. ale jesteś przy mnie.
Dajesz mi otwarte pole do działania, do tego abym się postarała.
Przychodzisz z kilkuminutowym spóźnieniem, aby dać mi się wykazać.
 Tak często mnie zadziwiasz, że nie potrafię pojąć Twojej osoby.

Teraz proszę Cię. Niech to wołanie zwróci mi Twoją Twarz!
Nie zwlekaj do rana, zrób to proszę teraz.
 "Nasyć mnie ,uspokój gniew,ciszy Twej  słodycz niech ukoi lęk chociaż mało wiem Ty przecież wiesz...".

Nie potrafię odnaleźć słów na to, aby opisać to, jaka czasami jestem zamknięta na Ciebie. Jestem z Tobą razem, a jednak osobno. W takiej chwili trudno Ci się do mnie dobić. 

Teraz Ty czujesz się opuszczony, samotny, poniżony, wyszydzony, a przede wszystkim odtrącony.
Jak często zapominam/y o tym, że nie wpuszczając Ciebie do naszego życia.. po prostu Cię ranimy. Każde odtrącenie to kolejna rana na Twoim Ciele, kolejny bicz,upadek, ból,smutek.
Moje cierpienie tak na prawdę jest niczym w porównaniu do Twojego.
Ale każdy twój upadek, to tylko zachwianie, utrata równowagi, zmęczenie mięśni.
To, że powstałeś, to czysta miłość!  
Szczególnie trzeci upadek mógł być pokusą do tego, aby już sobie odpuścić te wędrowanie z krzyżem na plecach,aby się poddać..
Mogłeś sobie pomyśleć: Niech tu już Mnie zabiją, niech się dzieje, co chce. Nie dam już rady.
Tak samo jest z naszym grzechem. Kiedy po raz kolejny upadamy w różne typy grzechu.. w alkoholizm, zazdrość, pornografię.Wtedy pojawia się myśl: Już nie dam rady. Już nie powstanę. 
Wtedy także cisną się na usta słowa św. Piotra: Mistrzu, całą noc łowiliśmy i niceśmy nie ułowili.
Nie poddawajmy się i powiedzmy:Lecz na Twoje słowo zarzucę sieć.
Jeszcze raz


"Ale ty się nie poddawaj, razem pokonamy piekło!".