piątek, 16 października 2009


Czas oddalenia.. lecz On mimo wszystko próbuje się dobić do mojego serca .Zamknięta w sobie czekam na Jego dotyk.

Tak właściwie to znów nadchodzi ten okres..Wiem i jestem tego świadoma, że chrześcijanin to ten, kto szuka.. popełnia błędy, ale próbuje odnaleść prostą drogę..Nigdzie nie jest powiedziane, że codzienne chodzenie do Kościoła, uczestniczenie we wszystkich nabożeństwach.. należenie do grup przy parafiach, jest dostatecznym dowodem na bycie osobą w wielkim stopniu pewną swojej wiary.Tak na prawdę może to być jakiegoś rodzaju przyzwyczajenie.. powinność.

Tak wielu ludzi ocenia chociażby mnie.. "Bycie przy Kościele" przypisuje mi pewną wizytówkę.. wizytówkę "świętej", może nawet zakonnicy..

Tak na prawde słowa dochodzące z otoczenia, nie mają żadnego pewnego podłoża..Nikt nie wie, co dzieje się w człowieku na prawdę.. szukający PRAWDY ma bardzo trudne zadanie. Im bliżej jest Boga, tym często też daleko.

Życie codzienne stawia na naszej drodze wiele sposobności do smutku, przygnębienia.. Chociażby jesienna pogoda, jeżeli chodzi o mniejsze sprawy..A teraz już wiele razy wspominany przeze mnie problem. Ojciec pijący, który stracił pracę.. który wyzywa, trzaska drzwiami,przepija pieniądze, a do domu nic nie daje.. prócz swojego zachlanego oblicza, mówiąc ogólnikowo. Nie raz mam takie chwile,  kiedy to jeszcze bardziej mnie przygniata.. choć na codzień staram się jakos może nie obojętnie, ale przyzwyczajeniowo  do tego podchodzić. 

I idę do kościoła.. chcę znaleść pomoc, chcę poczuć ulgę..ale wciąż jestem taka nieobecna, brak szczerej modlitwy.. Znów pojawiający się trud, znów lęk przed spotkaniem z Jezusem w sakramencie pojednania, mimo świadomości, że TYLKO ON może mnie wywlec ze stanu bezsilności, niekiedy pojawiającego się stanu złości.. wyładowywania swoich nerwów na innych.. chęci sprawienia komuś przykrości..bo takie sytuacje mają miejsce także i w moim wypadku..Znów te wątpliwości.. nie wiem co się ze mną dzieje..Tak bardzo tęsknie za NIM, ale brak nawet siły by przyść do Niego..

Przecież mam w życiu tyle szczęścia.. mam osobę, która mimo,że jest daleko.. jest ze mną myślami i sercem, z którym chce właśnie na Bogu budować  piękną więź. Mam przecież wspaniałą mamę, babcię.. i rodzinę, osoby bliskie. Przecież w nich mogę widzieć samego Boga i jego działanie..jednak, chyba takie stany kiedy czuję się samotna w tłumie ludzi, mają mnie jakoś bardziej przybliżyć do Boga i pomóc podnieść jeszcze raz ten krzyż, który przecież niesie ze mną Jezus..i dobrze,że mam osobę, która tak jak ja przeżywa te sprawy, która wciąż szuka siebie.. i Boga. Może właśnie w sposób takiego doświadczenia, jestem potrzebna właśnie jej. Ona ma brata, ja mam ojca..

Przydałby się jakiś impuls. Może więcej chwil dla Boga, może więcej chwil dla siebie, może więcej siebie dla innych..

"Mędrcem jest ten, kto sam umiera, aby pozwolić Bogu żyć w sobie."

Moje ciało tęskni za Tobą, jak ziemia zeschła łaknąca wody. I wpatruję się w Ciebie w świątyni.. szukam Cię.

CHYBA CIĘ WIDZĘ..                                          



wtorek, 18 sierpnia 2009

Zaczęło się..

"Panie pomóż nam, 
Przezwyciężyć strach 
Pomóż i miłością ulecz nas, 
Z nienawiści ran.."


Po pielgrzymce. Dosyć mieszane uczucia, bo chyba nic nie zasiałam w sercu.
Jakoś pod względem duchowym nie przeżyłam tej pielgrzymki.. tak jak chciałam. Może to kwestia mojego podejścia do sprawy.. może za mało skupienia, samodyscypliny..
Przecież mogłam się nie raz zmusić, czy próbować skupić na różańcu, który jest bardzo trudną modlitwą.. z resztą sama wiem ,że po powrocie do domu jeszcze ciężej będzie mi po niego sięgnąć. 
Plus to to ,że poznało się ludzi .. takimi jakimi są, później można byłoby się na nich przejechac..

Teraz początek roku.. znów obawy. Drugi rok zdaje się być najtrudniejszym.. teraz trzeba będzie się przyłożyć, bo ZA ROK MATURA.
Ale przecież takie zdanie powtarza niejeden z nas co roku.. cały czas postanowienia bycia lepszym w tym roku, a czy tak na prawdę będzie? Bo chcę się wreszcie czymś zająć, znaleść  swoje powołanie..a przynajmniej ukszatłtowac sobie drogę do przyszłości..
Boje się szkoły, boję się,że znów zamiast robić coś pożyteczego ja zmarnuje czas..tego,że znów poczuję pustkę i że oddale się od Boga i pewnych osób..
Kurna cały czas lęk.
No ale niby trzeba myśleć pozytywnie, bo tak ogólnie to jest nawet "klawo".

środa, 29 lipca 2009

Pielgrzymka!;)

No to Sayonara!
Do Częstochowy marsz!
z 4 grupą naszą:)
do 14.08!;)

poniedziałek, 20 lipca 2009

Czy..?



Czy pełnię wolę Boga? Staram się.. ale często mi to nie wychodzi.. staram się w miare możliwości realizować Jego naukę.Wiem, że powinnam żyć, tak jak Jezus żyłby na moim miejscu. Pytanie tylko, czy gdyby On był na moim miejscu, nie zmieniłby wszystkiego? Jakimś jednym radykalnym pociągnięciem?  Tak często stoje po stronie dwóch skrajnych uczuć.. daleka,niedoskonała, sztuczna i udawana...a z drugiej strony taka potrzebna Bogu i stęskniona za ścisłą więzią z Nim samym.. za taką szczególnie bliską. 
Przecież w ustabilizowanym życiu tak łatwo o kompromisy, zgodę na niesprawiedliwość, drobne nieuczciwości. Tak łatwo Ewangelię pomylić ze swoim przyzwyczajeniem… 

Codzień doświadczam opuszczenia, ale znów czuję Jego wzrok.

"Stoje przed Tobą i czuje strumienie miłości.. Strumienie miłości Twojej przytulają mnie.Tajemnica miłości w jednym spojrzeniu ukryła się.Choć boję się podnieść oczy, cicho mówisz,że nie przestaniesz patrzeć na mnie, nawet gdy ja odwróce od Ciebie mój wzrok.."

Serce dręczone pytaniem o sens wiary nieraz szuka znaku. Takiego, który pozwoliłby odetchnąć z ulgą, że pokładane w Chrystusie nadzieje nie są płonne. 
Często trudno mi przebaczyć.. i jest mi strasznie źle kiedy widzę,że Jezus mnie tak ukochał,że codzień wybacza mi moje wszelkie przewinienia oraz to,że ja nie porafię przebaczyć drugiemu człowiekowi..czy go po prostu kochać. Nie potrafię przyjść do Niego, po raz kolejny zaufać..Bo pojednanie nie ma sensu bez przebaczenia.. ale jak to zrobić, połaczyć..[?]


A przecież chciałabym, by Jezus mógł kiedyś powiedzieć o mnie, że jestem Jego siostrą...

niedziela, 19 lipca 2009

po prostu.

Nic nie musisz mówić nic    
Odpocznij we mne                            
Czuj sie bezpiecznie

piątek, 3 lipca 2009

RyDyMy bliżej!











Tuchów miejsce szczególne

plus

Kapłani.. do tego Redemptoryści.

plus

 

Młodzież.. do tego Świry Chrystusa.

 

plus

 

Najważniejsza Osoba

 

Jezus

 

Redemptorystowskie Dni Młodzieży rok temu inne..w tym roku mój 3 raz:)  Poczułam jedność, powstały piękne więzi.. Czy w tym roku mimo nieobecności stałych RDMowiczów uda się stworzyć te dni wyjątkowymi? No wiadomo, że tak!;) Trza chcieć..a z reszta będą Koty :D

A najpiękniejsze chwile spędziłam na codziennej modlitwie porannej- chwila skupienia.. przemyślenia i refleksji nad tym jak muszę dobrze wykorzystać nowy dzień..Potem wspólny posiłek, czyli śniadanie i codzienne wędrowanie po refektarzu. Wprowadzenie w temat dnia, na którym ruszaliśmy w tany i chwaliliśmy śpiewem i tańcem naszego Pana Odkupiciela! Spacery po pięknym ogrodzie i podziwianie niespotykanych gatunków roślin ,albo siedzenie na ławeczce i szukanie ciszy:)

Znów wspólny posiłek, praca w grupach na których to dzieliliśmy się naszymi poglądami.. przemyśleniami na dany temat, przy czym kształtowaliśmy swoje zdani oraz poznawaliśmy się nawzajem. Takim miejscem integracji, a może lepiej powiedziane będzie był podział na grupy, które to każdego dnia miały inne zadanie np. zmywanie, serwisowanie, służenie przy Liturgii.

Codzienne spotkania z gośćmi, które nas ubogacają w nowe myśli:) Pantomimy przybliżające nam problemy współczesnego człowieka, również tego młodego .Będzi też chwila rozrywki, a bowiem w Tuchowie będzie miejsce koncert  zespołów: Pokój nr.26 ze Szczecina oraz Pora Wiatru . Można będzie zająć się też sportem, czyli tym co chłopcy lubią najbardziej- piłką nożną, oraz siatkówką czy tenisem. Wypady do miasta też będą możliwe. Tudzież.. robienie zdjęć.:)

Ukoronowaniem pojednania w sakramencie spowiedzi jest codzienna Eucharystia:) Wtedy czuje się tą Miłość! Jest ona piękna i prawdziwa.. jedyna w swoim rodzaju. Nigdy Cię nie odtrąci, zawsze będzie przy Tobie.. szczególnie w chwilach smutku.. utrapienia.

Siedzenie do późnych godzin nawet rannych. Bo żal jest pozostawiać dzień w pełni niewykorzystanym. Nocne gry w karty, sesje fotograficzne, gra w mafię- pełna integracja! I te uśmiechy na twarzy, żarty i humor tryskający z każdego serducha.

 

Po RDMie mam nadzieję wzmocnię przyjaźnie, które tam nawiązałam, oraz te które zabiorę tam na miejsce ze sobą i  te nowe, które przywiozę do Szczecinka.

Trochę się boję, że osoby które jadą tam pierwszy raz, nie odnajdą się.. dlatego szczerze się modlę, żeby udało się im poczuć tam tak dobrze jak mi. I odżyć..wylecieć z gniazda i polecieć wysoko

Mam nadzieję, że przybywając znów do tego miejsca napełnię się pozytywną energią..a w domu będę potrafiła znieść widok pijanego ojca tak jak właśnie teraz. Nawet mama taką pewność.. z Ewą w pokoju mam zapewniony uśmiech;)

Niedziela godzina 21:47 dworzec PKP w Szczecinku.. Jadymy na Tuchów;)! Zabierać ze sobą otwarte serce;)!

8 DNIÓW;)





 

wtorek, 23 czerwca 2009

Polanów- pierwsza wyprawa życia



No to sobie śmigłam piechotką;)

20.06.2009, sobota , godzina 7:15, Kościół pw. Miłosierdzia Bożego w Szczecinku+ 6-osobowa ekipa nie do zdarcia- POCZĄTEK NIEZWYKŁEJ WYPRAWY, początek pieszej pielgrzymki Świętych Gór do pustelni franciszkańskiej na Górze Polanowskiej. Co prawda nieliczna grupa, ale jak to się mówi: Nie ilość ,ale jakość się liczy- w tym wypadku sprawdziło się to w 100 procentach.

Muszę zaznaczyć,że na pielgrzymkę tą wybrałam się, aby sprawdzić swoje możliwości przed pójsciem w lipcu do Częstochowy(to nielada wyzwanie dla mnie). Oczywiście to nie tylko jakiś sprawdzian, ale i wyprawa z konkretną intencją.. co jeszcze bardziej dodawało mi sił.
Sama nie spodziewałam się, że mam w sobie tyle mocy.

Szliśmy i szliśmy... czas na poczatku mi sie dłużył,ból stóp dawał po sobie znać, ale z kolejnymi kilometrami było coraz lepiej. W końcu mój dotychczasowy rekord wynosił 7 km, a tu pierwszy dzień i zostałam rzucona na głeboką wodę- 35km! Następny dzień 20 czyli w sumie 55 km.Ale to tylko 8 razy więcej od mojego rekordu:)
Kolejne wioski były "zaliczane", postoje..na które z ustęsknieniem czekałam.
Z czasem wszytsko się zmieniało.. 
Ból został jakby zaakceptowany, zmęczenie także. Powiem wręcz,że sił dodawały mi śpiewy, tańce i  modlitwa, która była nieodłącznym elementem naszego wędrowania. Teraz siedząc w domu.. widzę ile modlitwa dodaje siły.. przecież ja nigdy nie szłam takiego kawałka, a tu proszę.."POKONAŁAM SIEBIE".

Msza święta ,Apel Jasnogórski i tańce w kościele z dziećmi z Gozda były kolejnymi momentami, w których dostałam Jezusowego Powera!;) Teraz to szłam z Olą na przodzie grupy, gdzie pozostała czwóreczka znajdowała się z 20 m za nami. Nogi szły i nie chciały się zatrzymywać.Była siła na skakanie, bieganie.Życzliwość ludzi, których spotkaliśmy na drodze była wielkim błogosławieństwem.
Przekonaliśmy się, że plan, który sami sobie układamy w głowie, nie musi się koniecznie zgadzac z PLANEM BOŻYM. Spotkały nas jakieś niespodzianki, ale Szefu wiedział co robi-urozmaicił nam wędrówkę;)2 dni, ale jakże piękne.

DOSZŁAM, doszliśmy pomimo deszczu, pomimo bólu stóp, kolan, odcisków, czy pęcherzy.
Doszliśmy mimo deszczu, mimo wybojów na drodze, bo  Jezus powiedział:
"Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".
Czuło się to..

Jeszcze bardziej się z mym ludem związałam i JEST RADOŚĆ:)!

Trzy Olki, Karolina, padre Rafał, Brat Józef;)
Za rok będzie nas więcej:)

OFICJALNI HULIGANI JEZUSA!
NAWET KRATA SPIRYTUSA NIE ZASTĄPI CI JEZUSA!

niedziela, 31 maja 2009



Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha "Panem jest Jezus".

Słowa dobrze znane,powtarzane ale tak często zapominane. I znów próbujemy zrobić coś "dla Boga". Więcej się modlić, zmienić swoje życie,spróbować żyć lepiej, kroczyć pewniej wiedząc,że Bóg jest tuż obok, więcej nie popełniać tego czy innego grzechu. I znów klęska, czasem załamanie mniejsze lub większe.. Znów okazało się, że nie możemy Bogu niczego dać, że nie udaje się nam na Niego "zasłużyć".  Tak często czujemy się tak mali i beznadziejni.. zapomniani.

Zostaje tylko wołać: "Panie, niech Twój Duch zmieni we mnie to, czego ja zmienić nie potrafię". Uczyń ze mnie swoje dzieło, nie moje. Wreszcie… 

„Miłosierny Boże, niech przyjdzie Duch Święty, który jest odpuszczeniem grzechów, i przygotuje nasze serca na Twoje Sakramenty.” Bez nich chwała Boża i odnowienie człowieka stają się abstrakcją..



czwartek, 7 maja 2009

Jak?




"Jak mam Cię kochać, kiedy nie rozumiem
Jak Cie zrozumieć, kiedy nie pojmuję kim jesteś
Jak Cię usłyszeć, jesli nic nie mówisz
Jak Cie mam poznać skoro nawet nie wiem czy jesteś
Czy jesteś...
Jak Cię odnaleźć, gdy nie wiem gdzie szukać
Jak ruszyć w drogę kiedy nie znam drogi
Do mnie, samego...
Jak Cię odnaleźć, gdy nie wiem gdzie szukać
Jak ruszyć w drogę, kiedy nie znam drogi

Do mnie samego..."



czwartek, 30 kwietnia 2009

Na dziś..


"Wstań i idź w południe na pustą drogę – usłyszał Filip. Pomysł przedni! Po co?? Naprawdę nie masz dla mnie, Boże, lepszych zajęć niż gotowanie się w skwarze?? 

Filip nie zadawał pytań – po prostu poszedł. Drogą przejeżdżał człowiek, do którego Duch kazał mu się przyłączyć. Posłuchał ponownie. I w tym momencie… Duch zamilkł! Żadnej instrukcji, co dalej, żadnych wskazówek, czego właściwie chce… 

Trudno zrozumieć Boże pomysły. Najpierw po ludzku bezsensowne polecenie, potem wezwanie do działania… i zostawienie samemu sobie! A jednak z posłuszeństwa takim pozornie bezsensownym poleceniom także dziś wyrasta często wielkie dobro, a człowiek postawiony w nieoczekiwanej także dla siebie sytuacji okazuje się bardzo potrzebny i oczekiwany. 

Więc jeśli czujesz, że On cię woła, to próbuj iść, choćby nie wiedząc, po co. Okaże się. On wie, co robi. Może ktoś właśnie o ciebie prosił?
"

niedziela, 12 kwietnia 2009

Mój Jezus:)




Wielki Post..TridumPaschalne.. czas kiedy trzeba się zatrzymać, spojrzeć na Krzyż Chrystusa.. i zrozumieć, albo przynajmniej probować pojać, co zrobił dla nas Jezus.. nasz przyjaciel, ten Jedyny, najprawdziwszy..
W jednej z piosenek słyszymy słowa: "Bo nie ma wiekszej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje, bym ja mógł żyć.".  Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy mówi do swoich uczniów:

"Nie ma większego umiłowania,|niż oddanie życia za przyjaciół swoich.
Nie mogę już dłużej z wami zostać, przyjaciele moi.
Tam gdzie idę, nie możecie podążać za mną.
To jest moje przykazanie...
...abyście się wzajemnie miłowali,|tak jak ja was umiłowałem.
Wierzcie we mnie.
Gdyż jam jest Drogą, Prawdą i Światłem.
I tylko przeze mnie wiedzie droga do Ojca."

Człowiek istota niedoskonała.. nie uwierzył Jezusowi, który stanął pomiędzy ludźmi, aby dać świadectwo Prawdzie..
Jezus był taki jak my.. też się bał, też miewał chwile załamania..Klęcząc w Ogrodzie Oliwnym prosił Boga, tak jak my go prosimy.. o pomoc.


JEZUS-Wysłuchaj mnie Ojcze.
Stań w mej obronie
Uchroń mnie przed pułapkami, jakie na mnie zastawiono.

SZATAN-Czy naprawdę wierzysz...
...że jeden człowiek może unieść brzemię całego świata?

JEZUS-Chroń mnie, o Panie.
Ufam Tobie.
W Tobie szukam schronienia.

 SZATAN-Powiadam wam, jeden człowiek nie udźwignie takiego ciężaru.
Jest on znacznie za ciężki.
Ratowanie ich dusz zbyt dużo by kosztowało.
Nikt. Nigdy.

JEZUS-Abba, Ojcze, Ty wszystko możesz.
Jeśli nie może mnie ten kielich minąć, żebym go pił.
Niech się stanie wola twoja.

Jezus z ufnością.. wielką ufnością do Ojca, choć słaby i przestraszony przyjął wielkie cierpienie, gdyż ukochał człowieka najbardziej.

"Królestwo moje nie jest z tego świata.
Gdyby było inaczej, czy słudzy moi wydaliby mnie Żydom?
Po to się narodziłem.
Aby dać świadectwo prawdzie.
Każdy, kto z prawdy jest, słucha głosu mego."

 do uczniów:

"Jeżeli was świat nienawidzi...
..wiedzcie, że mnie pierwej znienawidził.
Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem:|sługa nie jest większy od swego pana.
eżeli mnie prześladowali, to i was będą prześladować.
Nie miejcie strachu.Nadejdzie Pocieszyciel....Duch Prawdy......który od Ojca pochodzi."
Chrystus idąc z Krzyżem na ramionach, idzie z Miłością, z wielkim poświeceniem..
"Spójrz Matko, tworzę wszystko na nowo." Bóg jest z tym, kto cierpi. Lecz bardziej jeszcze z tym, kto przezwycięża ból miłością.Jezus pokazuje nam, że nie umarł.. wstał tak, jak obiecał:)
Kochać - znaczy cierpieć; nie kochać - znaczy umierać. Zostawia nam też ważne słowa, które nakazuje nam wypełniać..

"Lecz ja wam mówię...
Kochajcie wrogów swoich i módlcie się za waszych prześladowców.
Jeśli będziecie kochać tylko tych, co was kochają......jakiż w tym cel?
Jam jest dobrym pasterzem.Życie oddaję za swoje owce.
Nikt mi go nie odbiera......lecz oddaję je z własnej woli.
Gdyż mam moc oddania go......i moc zmartwychwstania.
Moc ta pochodzi od mojego Ojca."

Czy na prawdę tak myślimy? Czy przyjmujemy do serca wszystkie słowa Jezusa? Coraz częściej widzę, a nawet tego doświadczam, że ludzie coraz 
mniej przywiązują uwagę do istoty tych świąt. Z Wielkiejnocy robią jedynie okazję do zjedzenia, wypicia, czy wysyłania jakiś wierszyków o kurczakach, czy zajączkach.. zapominając o tym, że to święto Jezusa, to zwycięstwo Syna Człowieczego, który pokazał nam, że po mimo wszelkich przeciwności, niepowodzeń każdy kto Mu zaufa.. uwierzy, dostąpi razem z Nim najwyższego stanu duszy.. Nieba. 

 Doświadczyłam Go.. 
W Wielki Piątek oglądnęłam znany już film "Pasja" przed pójściem do kościoła. Chciałam bardziej przeżyć ten dzień..poczuć choć trochę Jezusa.. który tak bardzo cierpiał..
Najbardziej.. poczułam Go w czasie czuwania przy grobie o 23.
Cisza.. skupienie.. wpatrzenie w Krzyż.. tego potrzebowałam.. nie da się tego opisać słowami.
W głowie tysiąc myśli.. które przelatywały szybko przez moją głowę.. patrzałam na Krzyż.. i znów przypominały mi sie wszelkie cierpienia w moim życiu.. Ale przecież.. Jezus cierpiał o stokroć więcej. Uświadomiłam sobie to tak mocno, że z oczu leciały same łzy..tak bardzo chciałam Go wtedy przytulić.. Myślałam, że to nie możliwe.. jednak On.. dotknął mojej duszy..tak,że poczułam się oczyszczona..!Tam, gdzie łza, tam zakwita życie.. 
Po czuwaniu zostałam z moimi Kosikami, Olą i Magdą oraz Diakonem Wiktorem.. klękneliśmy przed samym krzyżem.. ja byłam najbliżej..dotknęłam go ręką..
Zaczeliśmy śpiewać.. "Chwała Bogu Ojcu.. w Chwale Jego Syn.. chwała Tobie Duchu.. tworzysz jedno w Nich"..
Potem dziękowałam Bogu, że  otaczają mnie tak wspaniałe osoby.. DOBRZE,ŻE WAS MAM.!
Wiem, że Jezus zwycieżył szatana.. ale wiem, że nie raz będę kuszona przez szatana.. który im bliżej będę Boga, będzie próbował mnie od Niego odwieść.. Życie to nieustanna walka.. Przyjaciele, w których mieszka Bóg pomogą mi przejśc przez chwile radosne, ale i złe ..

Żyję już nie ja, ale Chrystus żyje we mnie:)Pomóż mi Jezu dobrze spełniać wolę Ojca,chcę zaufać Ojcu tak jak Ty:)

"Mędrcem jest ten, kto sam umiera,
 aby pozwolić Bogu żyć w sobie.."

ALLELUJA!;)

niedziela, 22 lutego 2009

Czuwanio-Radość:)

Jestem szczęśliwa, radość , która ostatnio była jakaś nieaktywna uwolniła się.. i ja Ola jestem wniebowzięta!:D
"Jesteś blisko mnie, 
Tęsknie za Duchem Twym.               
Kocham kroki Twe                   
Wiem jak pukasz do drzwi.             
 Przychodzisz jak ciepły wiatr,          
Otwieram się i czuje znów, że:        
Twoja miłośc jak ciepły deszcz,        
 Twoja miłość jak morze gwiazd za dnia.  
Twoja miłość sprawia, że           
Nieskończenie dobry                   
Święty Duch ogarnia mnie!!"


Wczoraj dnia 21.02 o godzinie 19 miało miejsce u nas w parafii Koncerto-Czuwanie. Wojtek wraz ze swoim zespołem z Poznania i grupą "muzyków"(w tym ja:D) zorganizowała czas ludziom ze Szczecinka, polegającym na aktywnym udziale w tym dziele.. w koncercie jednego widza- Jezusa:)
Od godziny 9 rano do 12 próby, rozstawianie sprzętu.. próby.. aż wreszcie nadeszła chwila próby generalnej.. małe zamieszanie.. zmęczenie.. ale ja wiedziałam, że to ma sens, że może komuś pomóc się zbliżyć do Boga..:) Płacz i nerwy  spowodowane jakimiś małymi problemami jescze bardzej nas zmotywował, szczególnie do odegrania  pantomimy,jak tylko potrafimy..i udało się!:) Duch Święty nam pomógł:)

"Święty, Potężny jesteś Panie nasz
przed Tobą dziś możemy stać dzięki łasce nie dzięki nam samym." - Mate.o

O 19 a właściwie po 19 weszliśmy do kościoła.. zaskoczenie, bo nie spodziewaliśmy się, że bedzie tyle ludzi.. :)Światła zgasły.. tylko kolorowe reflektory oświetlały ołtarz. 
i wtedy wszystko się zaczęło.. 
Instrumenty: perkusja, bas, gitary, klawisze, klarnet plus chór z solistami zrobił swoje. Śpiewając na chwałę Pana razem z przyjaciółmi.. dało się odczuć miłość .. a z oczu same leciały łzy szczęścia:)
Połączeni rękoma, tańcem, gestami.. głosami i duszami, biegając między ławkami w rytm piosenek, wiedzieliśmy, że Bóg jest między nami.. że jest z Nami..!
Dla takich chwil warto jest żyć.. Jak dobrze jest widzieć, że szczególnie młodzi ludzie nie boją się pokazywać swojej miłości do Boga:)) Ale nie bawili się tylko młodzi. Rodzice i starsi ludzie z entuzjazmem i uśmiechem uczestniczyli w koncercie. Nikt wtedy nie bał się wstać i zacząć klaskać, czy pokazywać.. złapać za ręce:) Była jedność:) Chwila zapomnienia.. pozytywu na maxa!:D

Oby to nie trwało tylko przez chwilę. Trzeba dołaczyć wszelkich starań, aby utrzymać ten płomień w sercach..:) 

No i potem spotkanie w klubie parafialnym.. ciasto itd:) ..i nastała chwila pożegnania.. jeszcze raz zaśpiewaliśmy Wojtkowi "Przyjaciela mam, co pociesza mnie.." aby podziękować mu za ten dzień, za to, że doszło do takiego spotkania..:) A potem wszyscy się rozjechali...

Poznało się trochę ludu:D i miejmy nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie..:))


"Gdybym nie miał Ciebie 
T
o nie miałbym niczego 

Ty jesteś siłą mą nie ugnę się 
kto ufa Tobie nie zachwieje się " - Mate.o





DZIĘKUJĘ!!!:))








poniedziałek, 26 stycznia 2009

Oto ja poślij mnie.


Jakoś ogarnia mnie lenistwo.. ale tego odpoczynku czekałam całe półrocze.

Sytuacja opanowana. Uśmiech na twarzy gości coraz częściej, chyba przez te osoby, które pojawiają się na mojej drodze..dzięki nim jakoś chce się żyć.
Udaje się jakoś zapomnieć o niemiłych sytuacjach.. zdarzeniach w życiu.. po prostu idzie się do przodu..:)Spotkania z Tomkiem, Karoliną czy Olą poprawiają mi samopoczucie.. widze, że jestem komuś potrzebna.. jednak nie raz mam ochotę pobyć sama ..

Po czasie sie dostrzega, że potrzeba było stracić kogoś na tej ziemi, albo pozwolić  bliskiej sobie osobie pójśc inną drogą..aby dotrzec,że taka jest kolej rzeczy .. takie jest życie.. i trzeba zaakceptwać swoje miejsce w tym świecie. Co to by było, gdybym nie przeżyła i nie przeżywała na codzień tego wszytskiego co dostaje..? Byłabym słaba.. byłabym inną osobą..
Dziś choć miewam dni słabości.. zwątpienia.. wiem, że zawsze mam oparcie w przyjaciołach..ojcach.. czy w rodzinie..
Dziękuję za to co mam:))

"..Oto ja poślij mnie
Dotknij ogniem moich warg
Powiedz Panie czego chcesz
A moją rozkoszą będzie być posłusznym

Nie chcę Ci już mówić
O moich potrzebach
Panie Ty wiesz wszystko
Objaw mi Twe pragnienia.."