czwartek, 9 lutego 2012

Każde westchnienie do NIEBA ma sens.

Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.




Wiem, że poraz n-ty wspominam o moim tacie.. w sumie od początku bloga. Długo nie pisałam, gdyż dzieję się cały czas to samo jeżeli chodzi o jego nałóg. Nie mam czasami siły ubierać tego w słowa, więc pozostaje milczenie.. i modlitwa. Cóż mogę kiedy przyjeżdżam na ferie do domu i jedyny kontakt to rozmowa, czasami monolog, ze zniewolonym człowiekiem, upodlonym, upadłym, który powraca pijany do domy w okolicach północy i nie ma siły położyć się do łóżka. Wtedy część wie, czasami się miesza w słowach...przeprasza, mówi, że kocha, że jest dumny, że jestem kochaną córeczką... Na trzeźwo też nie jest łatwo, bo kontaktu z nim nie mam, chociaż staram się przemówić mu do rozumu, ale wtedy zbywa mnie tekstem, żebym się nie mądrzyła, albo po prostu wychodzi. Różne taktyki obierałam: krzyczałam, milczałam, mówiłam spokojnie, tłumaczyłam, olewałam, ale zawsze szukałam dobra w człowieku, który poddał się złu. Mimo wielu zwątpień modlę się o jego uzdrowienie, nawrócenie, chociaż czasami nie wierzę w to, o co proszę.. on zawsze taki był i trudno by się zmienił. Poczynił już jakiś krok, jak to sam dziś zauważył podczas pijackiego dialogu, że chodzi do Kościoła na niedzielną Mszę Świętą. Nie był w tym miejscu od ok. 13lat, a u spowiedzi prawie 19.

Nie wiem jak mam się uporać z tym, więc pozostaję przy modlitwię. Proszę was(jeżeli ktoś w ogóle to czyta) o modlitwę za mojego tatę oraz mamę o siły dla niej, aby dalej pokładała nadzieję i czerpała siły ze źródła jakim jest Bóg. Jak to było w pewnej pieśni: "Każde westchnienie do nieba ma sens".

Dziękuję.
Dobranoc.