piątek, 16 października 2009


Czas oddalenia.. lecz On mimo wszystko próbuje się dobić do mojego serca .Zamknięta w sobie czekam na Jego dotyk.

Tak właściwie to znów nadchodzi ten okres..Wiem i jestem tego świadoma, że chrześcijanin to ten, kto szuka.. popełnia błędy, ale próbuje odnaleść prostą drogę..Nigdzie nie jest powiedziane, że codzienne chodzenie do Kościoła, uczestniczenie we wszystkich nabożeństwach.. należenie do grup przy parafiach, jest dostatecznym dowodem na bycie osobą w wielkim stopniu pewną swojej wiary.Tak na prawdę może to być jakiegoś rodzaju przyzwyczajenie.. powinność.

Tak wielu ludzi ocenia chociażby mnie.. "Bycie przy Kościele" przypisuje mi pewną wizytówkę.. wizytówkę "świętej", może nawet zakonnicy..

Tak na prawde słowa dochodzące z otoczenia, nie mają żadnego pewnego podłoża..Nikt nie wie, co dzieje się w człowieku na prawdę.. szukający PRAWDY ma bardzo trudne zadanie. Im bliżej jest Boga, tym często też daleko.

Życie codzienne stawia na naszej drodze wiele sposobności do smutku, przygnębienia.. Chociażby jesienna pogoda, jeżeli chodzi o mniejsze sprawy..A teraz już wiele razy wspominany przeze mnie problem. Ojciec pijący, który stracił pracę.. który wyzywa, trzaska drzwiami,przepija pieniądze, a do domu nic nie daje.. prócz swojego zachlanego oblicza, mówiąc ogólnikowo. Nie raz mam takie chwile,  kiedy to jeszcze bardziej mnie przygniata.. choć na codzień staram się jakos może nie obojętnie, ale przyzwyczajeniowo  do tego podchodzić. 

I idę do kościoła.. chcę znaleść pomoc, chcę poczuć ulgę..ale wciąż jestem taka nieobecna, brak szczerej modlitwy.. Znów pojawiający się trud, znów lęk przed spotkaniem z Jezusem w sakramencie pojednania, mimo świadomości, że TYLKO ON może mnie wywlec ze stanu bezsilności, niekiedy pojawiającego się stanu złości.. wyładowywania swoich nerwów na innych.. chęci sprawienia komuś przykrości..bo takie sytuacje mają miejsce także i w moim wypadku..Znów te wątpliwości.. nie wiem co się ze mną dzieje..Tak bardzo tęsknie za NIM, ale brak nawet siły by przyść do Niego..

Przecież mam w życiu tyle szczęścia.. mam osobę, która mimo,że jest daleko.. jest ze mną myślami i sercem, z którym chce właśnie na Bogu budować  piękną więź. Mam przecież wspaniałą mamę, babcię.. i rodzinę, osoby bliskie. Przecież w nich mogę widzieć samego Boga i jego działanie..jednak, chyba takie stany kiedy czuję się samotna w tłumie ludzi, mają mnie jakoś bardziej przybliżyć do Boga i pomóc podnieść jeszcze raz ten krzyż, który przecież niesie ze mną Jezus..i dobrze,że mam osobę, która tak jak ja przeżywa te sprawy, która wciąż szuka siebie.. i Boga. Może właśnie w sposób takiego doświadczenia, jestem potrzebna właśnie jej. Ona ma brata, ja mam ojca..

Przydałby się jakiś impuls. Może więcej chwil dla Boga, może więcej chwil dla siebie, może więcej siebie dla innych..

"Mędrcem jest ten, kto sam umiera, aby pozwolić Bogu żyć w sobie."

Moje ciało tęskni za Tobą, jak ziemia zeschła łaknąca wody. I wpatruję się w Ciebie w świątyni.. szukam Cię.

CHYBA CIĘ WIDZĘ..