piątek, 2 kwietnia 2010

Dotyk Boga


"Nastaje pora wiatru, na zenicie Tyś rozpięty.
Ale oczy Twoje mówią, że mnie kochasz, że jesteś święty.Patrzysz w niebo, potem na mnie, mówisz:"Oto Matka Twoja". 
Maria Ciebie dając światu pokazała Miłość Boga.
Spójrz Panie, odrzucam mój grzech..!
Pomóż mi odnaleźć Cię.
W Twoich ranach chcę odnaleźc życia sens i już zawsze Twoją miłość innym nieść.

Pomóż, gdy lęk zagląda w oczy me, pomóż mi odnaleźć Cię."

Przychodzi pewien człowiek do domu. Pijany, z resztą już od dłuższego czasu wraca w takim stanie do domu. Stało to się rutyna dla pozostałych domowników. Podchodzi do swojej córki i pyta: "Kiedy w naszym kościele jest spowiedź? Chciałbym pójść". Córka mu odpowiada: "Nie masz wstydu? Po raz kolejny mówię Tobie żebyś przyszedł do mnie, gdy będziesz trzeźwy. 
Wtedy na pewno nie odmówię Ci pomocy". Po tych słowach oczy mężczyzny napełniają się znanymi już "łzami pijaka". Dziewczynie przychodzą tylko jedne słowa na myśl: " Chcę Ci pomóc, ale nie odrzucaj mnie tak jak wtedy, gdy składałam Ci życzenia na Wigilię, abyś wreszcie zauważył swoje błędy, poszedł do spowiedzi i wziął się za leczenie. Pomogę, ale okaż swoją chęć po trzeźwemu, a nie unoś się gniewem rzucając opłatkiem". 
Mężczyzna wychodzi do drugiego pokoju i nastawia w magnetofonie swoją ulubioną muzykę. Jego żona zwraca mu uwagę na powagę Wielkiego Piątku i zabiera mu radio, gdyż on nie chce go ściszyć. On zaś stwierdza, że jego córka i żona urządzają w domu kościoł,bo z głośników komputera dobiegają jedynie dźwięki muzyki sakralnej. Wychodzi z domu. Nie ma go w domu nawet wtedy, gdy matka z córką wraca z kościoła po wieczornej Liturgii. Tam właśnie ofiarowują swoje cierpienie Ukrzyżowanemu. Razem z Nim postanawiają nieść swój krzyż i czerpać z Jego męki siły do dalszej walki. Przychodzą do domu odmienione.. doświadczone niesamowicie Bogiem czuły się  jak gdyby były przytulone do Jego ran, ale czy będą potrafiły stawić czoła smutkom i zawiedzeniu w swoim życiu? Jak na chwilę obecną myślę, że dadzą radę. Nie będą skracać swojego krzyża, przyjmą Go takiego jakim jest. W końcu to nie człowiek powinien wymierzać sobie wielkość krzyża, tylko Ten, który zna nas i nasze możliwości, siły najbardziej. Wie ile jesteśmy w stanie podnieść, ile razy uda nam się wstać.. Ale te dwie kobiety proszą o modlitwę za nie, ale także za ich męża i ojca, aby potrafił wziąć też i swój krzyż i odrzucić grzech, alkoholizm..

Tego chcesz Ty, tego chcę także ja..
Jezu, ufam Tobie!

7 komentarzy:

~PeBe pisze...

dźwigniesz!!

Liam pisze...

Wiesz, to chyba zawsze najtrudniejsze. Dla każdego. Ten moment powrotu. Tylko pamiętaj, że nie zostawiasz Boga w kościele, że On wraca z Wami do tego domu i jest cały czas tuż obok. Wiem, łatwo powiedzieć. Ale tak jest. Tylko najtrudniej w to właśnie uwierzyć.

Aluśka pisze...

Dasz radę. Jestem z Tobą ;*

San. pisze...

hmmm, fajnie przeczytać Twój miły komentarz, ale chyba pomyliłaś mnie z inną Sandrąąą... ;P

Palabra pisze...

Być ponad. Nie unieść się gniewem, nie unieść się... honorem? godnością? Przyjąć to, co wola Boża objawia i stawia przede mną. W pokorze serca. Trwać i się nie poddawać.

Jakub Ruszniak pisze...

Alkoholizm to zawsze jest krzyż, który dźwiga więcej niż jedna osoba. I czasem od tych, którzy są dookoła, zależy najwięcej. Pozdrawiam serdecznie!

fiołkowa.. pisze...

spotkanie z Bogiem to przede wszystkim MODLITWA. Rozmowa.
Nie momolog mój- potok słów zbędnych... lecz dialog:)

polecam LECITO Dawina :)